[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krok Dwunasty
KROK DWUNASTY
Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie
innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
MOWA SERCA
"Ze względu na nasze pokrewieństwo w cierpieniu i Na to, że powszechne sposoby uwolnienia skuteczne są wtedy, gdy stale przekazywane innym, nasze kanały kontaktowe zawsze są wypełnione Mową Serca." Bill W.
WSTĘP
Krok Dwunasty prowadzi nas poza nas samych, w otaczający świat. A kiedy tam idziemy przynosimy ze sobą ogromny dar dla innych. Tym darem jesteśmy my sami.
W pierwszych jedenastu Krokach zajmowaliśmy się przede wszystkim sobą i naszym uzależnieniem. Teraz, w Kroku Dwunastym, zaczynamy docierać do innych - dzielić się z nimi - naszymi historiami, myślami, uczuciami, przeżyciami osoby zarówno uzależnionej, jak i powracającej do zdrowia. Tak jak mówi nam Krok Dwunasty: „Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach".
Skupiamy się teraz na kimś innym, a siebie stawiamy, poniekąd, na drugim planie. Chodzi nam teraz o to, by pomóc drugiej osobie wyzdrowieć z choroby, czy będzie to alkoholizm czy inna forma uzależnienia od środków chemicznych. Tkwi w tym pewien paradoks. Przyjmujemy Krok Dwunasty tak samo do siebie, jak i do innych. Jest on częścią, naszego, a nie czyjegoś Programu. Praktykowanie go pomaga nam w naszym własnym zdrowieniu i ostatecznie nie jest istotne, czy pomaga komukolwiek innemu. Być może brzmi to niezwykle samolubnie, ale taka jest prawda. Zawsze na pierwszym miejscu musimy stawiać siebie i nasze zdrowienie - bo jeśli nie, to na nic nie przydamy się nikomu innemu. Kiedy postępujemy zgodnie z Krokiem Dwunastym i jeśli ktoś otrzyma pomoc i wytrzeźwieje albo przestanie brać narkotyki, to możemy mieć satysfakcję z faktu, że poprzez nas znalazł on pomoc, której potrzebował, by zacząć zdrowieć. Możemy to traktować, jako premię. Nawet pobieżne przeczytanie Kroku Dwunastego ukaże nam, że chodzi tu o coś więcej niż pomaganie sobie przez pomaganie innym. Krok Dwunasty dzieli się na trzy części, które mówią o duchowym przebudzeniu, niesieniu posłania i stosowaniu „tych zasad" (czyli Dwunastu Kroków).
Przedstawiam dalej przewodnik do każdego z tych trzech tematów. W części pierwszej zobaczymy, co znaczy mieć „duchowe przebudzenie w rezultacie tych Kroków". Jak to się dzieje? Skąd wiemy, że następuje duchowe przebudzenie? Co to znaczy przebudzić się duchowo? W drugiej części omówimy różne sposoby „niesienia posłania". Jak to robimy? Czy istnieją różne możliwości? Jakie „posłanie" niesiemy? Kiedy możemy zacząć stosować Krok Dwunasty? Czy najpierw musimy co najmniej zacząć pozostałe jedenaście Kroków?
W ostatniej części zajmiemy się stosowaniem Dwunastu Kroków „we wszystkich naszych poczynaniach", nie odnosząc ich tylko do naszej choroby. Jak można stosować te Kroki w naszych związkach z innymi, w pracy, w domu? Krok Dwunasty wynosi nas poza nas samych i nasze chemiczne uzależnienie do innych ludzi i sytuacji. Może nas zdziwić stwierdzenie, jak bardzo pomocne są te Kroki, kiedy stosujemy je we „wszystkich naszych poczynaniach". Naprawdę stają się one sposobem życia. Stosowanie Dwunastu Kroków we wszystkich dziedzinach może przynieść nam radość życia.
„PRZEBUDZENI DUCHOWO W REZULTACIE TYCH KROKÓW..."
Czym dokładnie jest duchowe przebudzenie i skąd wiemy, że budzimy się duchowo? Początkowe słowa Kroku Dwunastego sugerują, że duchowe przebudzenie jest czymś, co nastąpiło w przeszłości i teraz jest już zakończone. Tymczasem należy zdać sobie sprawę, że takie przebudzenie jest trwałym, nigdy niekończącym się procesem. Mogło się zacząć kiedyś w przeszłości, kiedy robiliśmy Krok Pierwszy, ale trwać będzie przez resztę naszego życia. Nie jest to wyraźne wydarzenie z widocznym początkiem i końcem. Jest to pierwsza rzecz, którą należy zapamiętać na temat duchowego przebudzenia.
Druga to, że przebudzenie duchowe każdej osoby jest unikatowe, że nie ma dwóch identycznych. Ale nie znaczy to, że któreś jest mniej prawdziwe i ważne.
Duchowe przebudzenia mają jednak jakiś wspólny mianownik. Często występują po długich okresach psychicznego lub emocjonalnego zamroczenia. Mogliśmy czuć się wtedy bardzo samotni, jakby nas nikt nie rozumiał.
Duchowe przebudzenia często są opisywane właśnie, jako przebudzenia. Przedstawiają one uświadomienie sobie, jacy jesteśmy naprawdę, uświadomienie sobie siły większej od nas samych, która może być poza nami lub głęboko w nas, bądź tu i tu. Gdzie była ciemność, tam teraz jest światło. Możemy ujrzeć rzeczy bardziej realistycznie. Poza tym, możemy ujrzeć rzeczy, których nigdy przedtem nie widzieliśmy. Większość ludzi doświadcza poczucia poddania się. Ale dodatkowo wiele osób, szczególnie kobiety, mówi o zdobyciu siły, dotarciu do swojego prawdziwego „ja" właśnie po poddaniu się. Czujemy, że opieramy się na sile, której przedtem nie znaliśmy. Lubię myśleć o duchowym przebudzeniu w kategoriach porannego budzenia się. Proces zdaje się rozpoczynać zanim jesteśmy świadomi i przebudzeni. Możemy zacząć się rzucać i przewracać we śnie. Możemy śnić. Możemy poczuć się niewygodnie, zesztywnieć, może nam być za gorąco lub za zimno. Czasem otwieramy jedno oko, żeby sprawdzić, jaka jest pogoda, po czym wydajemy jęk i ponownie zasypiamy na kilka minut. Ale zaczynamy się budzić. Potem budzik się wyłącza i jesteśmy przynajmniej trochę rozbudzeni. Wiemy, że jesteśmy świadomi. Widzimy pokój, w którym jesteśmy i siebie zaspanych na brzegu łóżka.
Tak wygląda początek naszego zdrowienia - początek naszego duchowego przebudzenia. Rzucamy się i przewracamy, jest nam niewygodnie, czujemy się bardzo chorzy, albo bardzo oddaleni od rodziny i przyjaciół w jakiś sposób. Jęczymy, przekręcamy się i ponownie zasypiamy, zaprzeczając jakoby było z nami coś źle, jeszcze nie chcąc spojrzeć w twarz prawdzie o nas samych i o naszym stanie. Chowamy głowę pod poduszkę, starając się nie wpuścić dziennego światła, które ukaże nam, że mamy problem, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu lub innych środków i że przestaliśmy kierować naszym życiem.
Walczymy, by dalej spać duchowo. Ale budzik, rzeczywiście, wyłączył się. Może jakiś kryzys zmusza nas do obudzenia, do spojrzenia na siebie, jacy jesteśmy naprawdę. Może nastąpiła interwencja naszych rodzin lub pracodawców. A może w rzadkiej chwili samokrytycyzmu uświadamiamy sobie, że mamy problem i potrzebujemy pomocy. Jakkolwiek by nie było, to kiedy budzik się wyłącza, my przyznajemy, że jesteśmy bezsilni. Zaczęło się nasze duchowe przebudzenie. Kiedy już się obudziliśmy, to skąd wiemy, że ten proces trwa? Jakie znaki mówią nam, że rozwijamy się duchowo? Chyba najbardziej praktycznym sposobem będzie przyjrzeć się swojemu zachowaniu. Czy różni się jakoś od tego, jakim było w przeszłości, zanim zaczęliśmy się budzić? Kontynuując metaforę porannego wstawania, czy teraz natychmiast wstajemy z łóżka, czy jeszcze ucinamy sobie kilkuminutową drzemkę?
Czy cieszymy się na nadchodzący dzień? Jeśli tak, to jest to oznaka rozwoju duchowego.
Inne przykłady zmiany postępowania: Czy coraz rzadziej odkładamy sprawy na później? Czy szybciej załatwiamy sprawy? Czy z większą gotowością przyznajemy się do błędów, zarówno przed sobą jak i przed innymi? Czy potrafimy nawet trochę pośmiać się z nich? Czy zwracamy się o pomoc, kiedy jej potrzebujemy, a nie jesteśmy uparci i nie uważamy, że nie potrzebujemy pomocy? Czy jesteśmy bardziej otwarci i uczciwi, co do naszych braków? Czy akceptujemy je, jako część tego, kim jesteśmy? Czy zaczynamy podtrzymywać nasze dobre strony? Czy jesteśmy bardziej gotowi zrezygnować z naszych uraz w stosunku do innych? Czy czynimy zadość, jeśli kogoś skrzywdzimy, szczerze przyznając się do błędu? Czy w sprawach codziennych jesteśmy bardziej świadomi naszych zachowań i postaw? Czy przeznaczamy jakiś czas każdego dnia na wyciszenie, na medytację lub modlitwę? Czy wyciągamy pomocną dłoń do innych, którzy mogą nas potrzebować? Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiemy „tak", to możemy powiedzieć, że budzimy się duchowo, i że nasze przebudzenie duchowe trwa.
Bez wątpienia zauważyłeś, że powyższe jest przeglądem niektórych Kroków z punktu widzenia naszego postępowania. Chodzi o to, że jeśli pracujemy nad Krokami stosując je w naszym życiu codziennym, by utrzymać się w trzeźwości bądź bez środków chemicznych, to z pewnością rozwijamy się duchowo. I pamiętać należy, że nie musimy przerabiać wszystkich Kroków codziennie, aby czynić postępy. Dla początkujących wystarczy jeden. A kiedy nasze przebudzenie będzie trwało, to prawdopodobnie zauważymy, że stosujemy coraz więcej Kroków każdego dnia.
Zachowanie innych osób może nam również wykazać, że rozwijamy się na poziomie duchowym. Czy nasz małżonek i dzieci ufają nam bardziej? Czy odzyskaliśmy szacunek u naszych rodzin, kolegów z pracy i przyjaciół? Czy otrzymujemy więcej odpowiedzialnych zajęć w pracy lub w domu? Jeśli tak, to zapewne, dlatego, że ludzie widzą w nas jakieś pozytywne zmiany. Oni mogą zauważyć rozwój duchowy, którego my nie widzimy, dopóki go nam nie oświetlą swoim zaufaniem i szacunkiem. Jednak moje własne doświadczenie osoby powracającej do zdrowia przypomina mi, że odzyskanie zaufania, odpowiedzialności i szacunku, szczególnie u naszych małżonków, może postępować bardzo powoli. Przecież przez długi czas byłem chory i potem musiałem udowodnić - moim zachowaniem – że żona może mi wierzyć. Latami znosiła moje picie i dziwaczne zachowania i trzeba było lat, by znowu zaczęła mi ufać. Musiałem więc być cierpliwy, tak jak ona była cierpliwa w stosunku do mnie. Nie powinniśmy czuć się urażeni ani rozczarowani, jeśli natychmiast nie zostaniemy obdarzeni szacunkiem i zaufaniem, którego pragniemy.
Po czym jeszcze możemy poznać, że budzimy się duchowo? Możemy mieć, tak zwane, przeżycia duchowe. Przeżycie duchowe jest czymś całkiem innym od trwałego przebudzenia duchowego. Jest to zdarzenie, które ma wyraźny początek i koniec. Taka jest najważniejsza różnica. Niektórzy z nas myśleli, że jeśli mieliśmy takie przeżycie, to zostaliśmy „nawróceni", „narodziliśmy się ponownie", lub że nagle „otrzymaliśmy to" i zostaliśmy „uzdrowieni". Myśleliśmy, że na tym to polega. A tak nie jest. Przeżycia duchowe to tylko znaki na drodze, które mówią, że czynimy postęp w naszym duchowym przebudzeniu.
Przeżycia duchowe przybierają różne formy i nie występują u każdego. Chociaż rzadko, ale niektóre są bardzo dramatyczne. Na szczęście większość nie. Przeżycia duchowe mogą być i często są powszechnymi, codziennymi zdarzeniami, w których teraz w naszej trzeźwości widzimy element duchowy. I jak przebudzenie duchowe, tak samo przeżycia duchowe mogą być jedyne w swoim rodzaju dla każdej osoby.
Jakie są przykłady przeżyć duchowych, po których możemy poznać, że czynimy postępy? Przede wszystkim, przychodzą na myśl przeżycia wstrząsające. Czasami mogą mieć miejsce zaraz na początku przebudzenia duchowego, ale to zdarza się rzadko. Znajomy opowiadał mi, że nagle, w ciągu zaledwie kilku sekund, zobaczył przed oczami, całe swoje życie i zachowanie po pijanemu, i zdał sobie sprawę z tego, że jest alkoholikiem. Zwrócił się wtedy o pomoc i ją otrzymał. Nazwał to „oświeceniem" i dla niego było to nie tylko przeżycie duchowe, ale również mistyczne. Prawdopodobnie większość z nas musi się zadowolić mniej zadziwiającymi okolicznościami. Moje przeżycia duchowe przeważnie mnie zaskakują. Są to zdarzenia zwyczajne, takie jak obserwowanie zachodu słońca nad jeziorem, widok uśmiechu na dziecięcej buzi, słuchanie dobrej muzyki, itp.
Przeżycia duchowe, to mogą być także chwile olśnienia, kiedy mówimy do siebie: „Ach! Oczywiście. Nigdy przedtem nie łączyłem tego, ale teraz widzę to wyraźnie". Znasz to uczucie, kiedy nagle potrafisz coś umiejscowić i to jest dla ciebie oczywiste. Jest to przeżycie duchowe - przynajmniej dla mnie. Inni mogą to interpretować inaczej.
Przeżycia takie nie zawsze w danym czasie są pozytywne. Mogą być nawet bardzo bolesne. I tylko z perspektywy czasu możemy na nie patrzeć, jako na duchowe w swej naturze. Na przykład, musiałem kiedyś zakończyć związek z kobietą, którą bardzo kochałem. Oboje daliśmy z siebie bardzo dużo w tym związku i oboje bardzo się staraliśmy, aby był on udany. Po jakimś czasie, jednak, stało się jasne, że nie pasowaliśmy do siebie, więc postanowiliśmy się rozstać. Ostatnie nasze spotkanie było niezwykle bolesne. W końcu nie mieliśmy już sobie nic więcej do powiedzenia. Uścisnęliśmy się i pożegnali. Wiedziałem, że ona płakała, kiedy odchodziła i zastanawiałem się, dlaczego ja nie płaczę. Czułem się jedynie odrętwiały, pusty. Chwilę później udałem się w miejsce dla mnie szczególne - by być tam samemu, płakać, zrobić to, co musiałem zrobić. Nagle zacząłem rozmawiać z moją Siłą Wyższą, pytałem, dlaczego to musiało się wydarzyć, dlaczego moje nadzieje, marzenia i plany musiały zostać zniszczone. Tak naprawdę, to byłem bardzo zły na moją Siłę Wyższą. Krzyczałem i przeklinałem. Złościłem się również na nią, że nie była osobą, jaką chciałem, żeby była. W końcu zezłościłem się na siebie, że nie potrafiłem sprawić, aby nasz związek był udany. Byłem bezsilny. I wtedy rozpłakałem się, nie pociągałem nosem, ale szlochałem i to jakby z najgłębszego we mnie miejsca dobywał się ten szloch. Potem poczułem się znowu pusty. Ale coś się zmieniło. Zniknął jakiś ciężar. Pojawił się spokój, akceptacja faktu, że nasz związek się zakończył, może nawet pogoda ducha. Mimo, że było to bardzo bolesne, to ta godzina była dla mnie przeżyciem duchowym. Dlaczego? Dlatego, że zdawałem sobie jasno sprawę z obecności Boga we mnie, bo byłem bardzo świadomy samego siebie i tego, jak bardzo byłem zraniony i jak bardzo zapewne ona była zraniona.
Myślę, że wszystkie przeżycia duchowe, bez względu na to, jak duże czy małe, mają w sobie coś wspólnego. We wszystkich występuje świadomość innego, Siły Wyższej, Większego Dobra, Głębszego Ja, Boga we mnie lub poza mną. I właśnie dzięki temu wiemy, że rozwijamy się „duchowo, " że nasze duchowe przebudzenie trwa. Faktem jest, że co jakiś czas jesteśmy świadomi jakiejś innej siły działającej w naszym życiu, czasem w nas lub w innych ludziach, czasem w naturze, a czasem w zwyczajnych, codziennych zdarzeniach.
„...STARALIŚMY SIĘ NIEŚĆ POSŁANIE INNYM ALKOHOLIKOM..."
W tym tkwi sedno Kroku Dwunastego. O to właśnie chodzi. „Nieść posłanie" znaczy, że docieramy do innych alkoholików lub ludzi uzależnionych od środków chemicznych i opowiadamy im historię, naszego duchowego przebudzenia. Posłanie, które niesiemy mówi o tym, w rezultacie tych Kroków zaczęliśmy się budzić duchowo, zaczęliśmy powracać do zdrowia i robimy to w dalszym ciągu. Jest to posłanie nadziei.
Podejmujemy Krok Dwunasty z dwóch powodów. Przede wszystkim by wzmocnić nasze zdrowienie, by kontynuować nasz rozwój duchowy poprzez dzielenie się z drugim człowiekiem. Kiedy to robimy, coś się z nami dzieje. Dawanie siebie ma jakąś wartość. Zawsze otrzymujemy coś w zamian, czy to nową siłę, nowe wejrzenie w siebie, satysfakcję z oferowania pomocy drugiej osobie, czy też uświadomienie sobie, że ktoś nas potrzebuje, że mamy coś wartościowego, czym możemy się podzielić. Tym czymś wartościowym jesteśmy my sami.
Drugim powodem, dla którego podejmujemy Krok Dwunasty jest ten, że dzięki temu inni mogą zacząć budzić się duchowo. W naszej historii mogą zobaczyć jakąś nadzieję dla siebie, bo mogą się utożsamić z jego częścią. Może okoliczności naszego picia lub brania narkotyków są podobne do tych, w jakich oni to robią. Mogą sobie wtedy powiedzieć: „No, jeśli on mógł przestać brać lub pić, to być może ja też potrafię".
Krok Dwunasty nazwany jest „mową serca", bo tym właśnie jest. Kiedy podejmujemy Krok Dwunasty i rozmawiamy z kimś, to mówimy z serca. Mówimy tak szczerze i otwarcie, jak to tylko możliwe, na temat tego, kim jesteśmy, gdzie byliśmy i jak przebiega nasz powrót do zdrowia i rozwój duchowy. Osoby powracające do zdrowia stosowały różne metody przy praktykowaniu Kroku Dwunastego. Ale bez względu na metodę, zawsze dzieliły się przynajmniej częścią nas samych - czy to opowiadając naszą historię, poświęcając czas lub energię na niesienie komuś pomocy, bądź służąc w jakiś sposób innym.
Kiedy możemy zacząć stosować Krok Dwunasty? Czy potrzebne są nam jakieś specjalne kwalifikacje, jakieś specjalne przeszkolenie? Jeśli chodzi o odpowiedź na pierwsze pytanie, to, jeżeli zrobiliśmy Krok Pierwszy, jeśli mamy za sobą leczenie albo byliśmy na mitingu, to już wykonaliśmy pracę w Dwunastym Kroku. Natomiast, co do drugiego pytania, to jedyną konieczną kwalifikacją jest zdolność przekazywania naszej historii jak najuczciwiej. Nie potrzeba specjalnego przeszkolenia. Wystarczy być sobą. Samą naszą obecnością na mitingu, nawet, jeśli się nie odzywamy, pomagamy innym. Dzielimy się sobą przez to, że tam jesteśmy i jest to może najlepszy sposób. I kiedy się odzywamy, nawet, jeśli jest to tylko uśmiech i powitanie nowo przybyłego, to stosujemy Krok Dwunasty. Takie to proste.
Tradycyjnie, Krok Dwunasty to odwiedzenie kogoś, kto przypuszczalnie potrzebuje pomocy, by pomóc mu osiągnąć przebudzenie duchowe i rozpocząć proces zdrowienia. Osoba ta przeważnie jeszcze pije lub bierze narkotyki i nie widzi prawdy dotyczącej swojego postępowania i jego wpływu na innych. O wizytę może nas poprosić rodzina tej osoby lub ona sama. Robimy to, bo widzimy problem u naszego przyjaciela czy krewnego i chcemy pomóc, skoro jest to możliwe. Wizyty takie są powszechnie znane, jako „wezwania" Dwunastego Kroku.
Ponadto, jest jeszcze wiele innych sposobów praktykowania Kroku Dwunastego. Jednym z nich jest praca społeczna w ośrodku odwykowym. Innym, przyjmowanie telefonów w Punkcie Kontaktowym AA. Poza tym, odwiedzanie pacjentów w ośrodkach detoksykacyjnych lub osób tuż po leczeniu. Niektórzy, alkoholicy, powracający do zdrowia i ludzie uzależnieni od środków chemicznych podają swoje imiona i numery telefonów w Punkcie Kontaktowym AA w swoim mieście, by można się było z nimi skontaktować, jeśli zadzwoni ktoś, potrzebujący pomocy.
Może się zdarzyć, że osoba powracająca do zdrowia zostanie poproszona o wzięcie udziału w „interwencji". Jest to również forma pracy nad Dwunastym Krokiem. W takich przypadkach przeważnie znamy dobrze danego człowieka i on nas zna, gdyż jesteśmy członkiem jego rodziny, bliskim przyjacielem lub kolegą z pracy. Interwencje są najczęściej przeprowadzane przy pomocy zawodowego doradcy. Służą one konfrontacji danej osoby z jej faktycznym zachowaniem związanym z piciem lub braniem narkotyków, po czym osoba ta ma dokonać wyboru tego, co chce robić. Wybór jest najczęściej oczywisty, ale czasami, bolesny. Albo poszuka ona jakiejś pomocy (np. leczenie AA) albo straci pracę, bądź małżonek wystąpi o rozwód. Bez względu na sytuację czy okoliczności, stosowanie Kroku Dwunastego wymaga od nas podzielenia się naszą przeszłością. Jak się uzależniliśmy, czym to dla nas było, jak staliśmy się trzeźwi lub przestaliśmy zażywać środki chemiczne i jak wyglądało nasze duchowe przebudzenie.
Praktykując Krok Dwunasty należy obserwować zachowanie osoby, której usiłujemy pomóc. I wtedy istotne jest mówić jedynie o faktach, które zaobserwowaliśmy i robić to delikatnie, nie osądzając. W ten sposób osoba, której staramy się pomóc, nie przyjmie pozycji obronnej. Najczęściej wystarczy, abyśmy opowiedzieli o sobie. Robiąc to, pokazujemy innym lustro: „Spójrz, takie były moje przeżycia. Czy widzisz coś z siebie w mojej historii?" Jest to sposób na ukazanie zachowania związanego z piciem lub braniem narkotyków, który będzie dla nich do przyjęcia. Jest on mniej konfrontacyjny i mniej zagrażający niż bezpośrednie wytykanie ich zachowania. W ten sposób mówimy im, że to, jakim ja byłem i jacy oni są, jest normalne.
W wyniku bolesnych prób i błędów ci z nas, którzy stosują Krok Dwunasty, wypracowali sobie pewne wytyczne czy propozycje. Pomagają nam one w osiągnięciu, większej skuteczności przy przekazywaniu posłania i zachęceniu odbiorcy, by zwrócił się do nas o pomoc.
Podane niżej zasady czynią stosowanie Kroku Dwunastego bardziej skutecznym i mniej frustrującym dla tych, którzy idą na wezwanie.
Nie idź sam. Nie próbuj przeprowadzać interwencji samemu. Po pie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]© 2009 Zaopiekuj się moim sercem - zostawiłem je przy tobie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates