KORESPONDENCJA VASSULI Z KONGREGACJĄ NAUKI WIARY, Droga do wieczności

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

KORESPONDENCJA VASSULI Z KONGREGACJĄ NAUKI WIARY

List Vassuli do Czytelników



Rzym, 30 marca 2003

Drodzy Czytelnicy „Prawdziwego Życia w Bogu”

Od r. 2000 mam zaszczyt korespondować z J. E. kard. Józefem Ratzingerem, Prefektem Kongregacji Nauki Wiary. 6 lipca 2000 roku przedstawiłam mu moją pokorną prośbę o poddanie moich pism obszerniejszemu badaniu przez Kongregację i o umożliwienie mi udzielenia odpowiedzi na zastrzeżenia zawarte w Nocie z 6 października 1995. Jego Eminencja zechciał dać mi taką możliwość przez ojca Prospero Grecha, który przekazał mi 4 kwietnia 2002 list zawierający pięć pytań, na które miałam odpowiedzieć. Następnie, 26 czerwca 2002, moje odpowiedzi na te pytania zostały powierzone Kongregacji Nauki Wiary.
Obecnie kard. Ratzinger poprosił mnie o opublikowanie jego pytań i moich odpowiedzi. Jestem szczęśliwa, że mogę się nimi z wami podzielić. Są one wyrazem mojego oficjalnego stanowiska.
Modlę się o to, by publikacja tego dokumentu służyła dialogowi prawdy i miłości, tak ważnemu nie tylko dla ekumenizmu, i by sprawiła, że łaski Boga przyniosą owoce w Kościele.
Niech Bóg was błogosławi, Vassula

List O. Prospero Grecha do Vassuli

4 kwietnia 2002

Droga Pani Ryden,

6 lipca 2000 r. skierowała Pani list do J. E. kard. Ratzingera w związku z Notą Kongregacji Nauki Wiary dotyczącą jej pism. Jego Eminencja zapoznał się z Pani pismem i razem ze współpracownikami postanowił dać możliwość wyjaśnienia sensu pewnych twierdzeń zawartych w Pani publikacjach. W związku z tym zostałem oddelegowany, aby skontaktować się z Panią osobiście – zarówno przez rozmowę jak i listownie – aby Kongregacja miała jasne pojęcie o dokładnej interpretacji tych twierdzeń.
Chciałbym, aby było jasne od początku, że jako osoba nie należąca do Kościoła rzymskokatolickiego nie podlega Pani jurysdykcji tejże Kongregacji, zatem nie cenzuruje ona Pani osoby. Ponieważ jednak wielu katolików podąża za „Prawdziwym Życiem w Bogu”, mają oni prawo poznać, o jaką doktrynę i o jakie praktyki chodzi w Pani pismach. Jesteśmy równocześnie świadomi Pani dzieł miłosierdzia, wysiłków, jakie Pani podejmuje, aby doprowadzić wszystkich chrześcijan do jedności z biskupem Rzymu, jej wielkiego oddania Błogosławionej Dziewicy Maryi, przedstawiania Boga jako Boga miłości, nawet niechrześcijanom. Wiemy o Pani sprzeciwie wobec racjonalizmu i zepsucia chrześcijan. Pani ostatnie pisma wydają się też porzucać pewne niejasne wyrażenia, jakie zawarte były w pierwszych publikacjach.
Będę jednak wdzięczny, jeśli zechce Pani odpowiedzieć, możliwie najjaśniej, na kilka pytań, aby dopomóc Kongregacji w wyrobieniu sobie jasnego pojęcia o Pani działalności.

1. Wie Pani dobrze, że zarówno dla Katolików jak i dla Prawosławnych jest tylko jedno objawienie: objawienie Boga w Jezusie Chrystusie, które jest zawarte w Piśmie Świętym i w Tradycji. W Kościele katolickim nawet takie objawienia „prywatne” jak te, które miały miejsce w Lourdes czy w Fatimie, choć bardzo poważane, nie stanowią przedmiotu wiary. Czy zatem uważa Pani swe pisma za objawienia i jak mają być one przyjmowane przez Pani słuchaczy i czytelników?

2. Należy Pani do Kościoła prawosławnego i napomina Pani często kapłanów i biskupów tego wyznania do uznania Papieża i do zawarcia pokoju z Kościołem rzymskim. Dlatego też, niestety, nie jest Pani przyjmowana w niektórych krajach Pani wyznania. Dlaczego podejmuje Pani taką misję? Jakie ma Pani pojęcie o biskupie Rzymu i jaką widzi Pani przyszłość dotyczącą jedności chrześcijan? Czytając Pani dzieła, ma się czasem wrażenie, że stawia się Pani ponad obydwoma Kościołami, nie angażując się w żadnym z nich. Na przykład wydaje się, że przyjmuje Pani Komunię św. w obydwu Kościołach, katolickim i prawosławnym, lecz w Pani statusie małżeńskim zachowuje Pani zasadę oikonomea. Jak już wspomniałem, tych uwag nie należy rozumieć jako nagany odnoszącej się do Pani osoby. Nie mamy absolutnie prawa osądzać Pani sumienia, lecz rozumie Pani naszą troskę o katolików, którzy idą za Panią i mogliby te postawy zinterpretować w sposób relatywistyczny i doznać pokusy lekceważenia dyscypliny swego Kościoła.

3. W Pani pierwszych pismach jest, według Noty, pewne pomieszanie terminologii odnoszącej się do Trójcy Świętej. Jesteśmy pewni, że Pani zgadza się z nauczaniem swego Kościoła. Czy byłaby Pani w stanie pomóc nam w wyjaśnieniu tych pojęć? Kiedy zajmujemy się sprawami dotyczącymi wiary, czy nie byłoby pożyteczne posługiwać się oficjalną terminologią istniejących katechizmów, aby uniknąć zamętu w umysłach czytelników „Prawdziwego Życia w Bogu”?

4. Istnieją też pewne trudności dotyczące protologii i eschatologii. W jakim sensie dusza miała „wizję Boga”, zanim została wlana w ciało? I jak widzi Pani miejsce Nowej Pięćdziesiątnicy w historii zbawienia, w relacji do paruzji i do zmartwychwstania ciał?

5. Czym w rzeczywistości charakteryzuje się ruch „Prawdziwe Życie w Bogu” i czego wymaga od swoich zwolenników? Jaką posiada strukturę?

Droga Pani Ryden, jest nam przykro, że zakłócamy Pani spokój tymi pytaniami. Może Pani być pewna, że doceniamy Pani dobre dzieła i dobre intencje. Jednakże w związku z Pani listem skierowanym do kard. Ratzingera odczuliśmy, iż nasza rola polega na wyjaśnieniu pewnych niejasności w Pani pismach, które mogły Pani umknąć. Spoczywa na nas ten obowiązek ze względu na katolickich czytelników, którzy mogliby przeżywać konflikt sumienia, czytając Pani pisma.
Prosimy, aby Pani odpowiedziała bez pośpiechu. Byłoby pożądane, żebyśmy, Pani i ja, spotkali się, aby odbyć kilka nieformalnych rozmów, zanim Pani cokolwiek napisze. Proszę się modlić, aby Duch Święty Panią oświecał i proszę szukać rady u wszystkich kierowników duchowych i teologów, na jakich może Pani polegać. Jesteśmy przekonani, że nasze pytania pomogą Pani również zrozumieć głębokie implikacje Pani pism, aby mogły być łatwiej zaakceptowane zarówno przez katolików jak i przez prawosławnych. Jestem do Pani dyspozycji, aby wyjaśnić ich znaczenie.
Jego Eminencja przekazuje Pani swe pozdrowienia i ufa, że da mu Pani zadowalającą odpowiedź, aby ułatwić mu zadanie ustosunkowania się do prośby zawartej w Pani liście.
Szczerze Pani oddany w Chrystusie,
O. Prospero Grech, OSA
Radca Kongregacji Nauki Wiary

List Vassuli Ryden do O. Prospero Grecha

Dotyczy: Odpowiedzi Vassuli Ryden na list o. Prospero Grecha z 4 kwietnia 2002,
napisany w imieniu J. E. kard. Józefa Ratzingera, Prefekta Kongregacji Nauki Wiary.

Drogi Ojcze Prospero Grech,

Najpierw chciałabym podziękować za danie mi okazji do udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące moich pism i mojej działalności – pytań wyrażonych z pełnym szacunkiem w Ojca liście z 4 kwietnia 2002, a odnoszących się do zarzutów zawartych w Nocie z 1995 r.
Jestem świadoma roli i odpowiedzialności za badanie duchów (por. 1 J 4,1), spoczywającej na waszej świętej Kongregacji. Przez te lata uświadomiłam sobie w pewnym stopniu złożoność zadania rozeznawania oraz to, jak bardzo jest ono delikatne. Sama bowiem spotkałam na mojej drodze ludzi, którzy do mnie podchodzili twierdząc, że także mieli doświadczenia Boga, i chcieli je łączyć z moimi. Z roztropności i z poczucia odpowiedzialności przyjęłam za zasadę, że nie będę tego brać pod uwagę. Dlatego właśnie doceniam znaczenie waszej pracy chronienia wiernych przed wszystkim, co szkodliwe. Cenię wasz wysiłek zmierzający do zachowania wiary nieskażonej przez zwodnicze doświadczenia i do obrony prawdziwych charyzmatów, które przynoszą Kościołowi wiele korzyści.
Jestem również wdzięczna za danie mi okazji do wyjaśnienia i rzucenia światła na pewne wyrażenia, które mogły wydawać się mało jasne, ponieważ zostały napisane stylem obrazowym i poetyckim lub symbolicznym. Mam świadomość, że niezwykły jest fakt, iż ja, prawosławna grecka, przemawiam do chrześcijankatolików. Nie chcę jednak wprowadzać przez to zamętu, lecz pragnę raczej pokornie, aby to był mój mały wkład w uśmierzenie niesnasek pomiędzy braćmi chrześcijanami.
Przekonana o waszej życzliwości, o dobrej woli i zrozumieniu w odniesieniu do moich ograniczeń w wyrażeniu całej panoramy treści, zawartej w 121 tomach dzieła zatytułowanego „Prawdziwe Życie w Bogu”, odpowiem, jak potrafię najlepiej, całkowicie szczerze i w pełni świadomie, na postawione mi pytania.

Pytanie 1:
Związek pomiędzy „Prawdziwym
Życiem w Bogu” a Objawieniem

Wie Pani dobrze, że zarówno dla Katolików jak i dla Prawosławnych jest tylko jedno objawienie: objawienie Boga w Jezusie Chrystusie, które jest zawarte w Piśmie Świętym i w Tradycji. W Kościele katolickim nawet takie objawienia „prywatne” jak te, które miały miejsce w Lourdes czy w Fatimie, choć bardzo poważane, nie stanowią przedmiotu wiary. Czy zatem uważa Pani swoje pisma za objawienia i jak mają być one przyjmowane przez Pani słuchaczy i czytelników?

Nigdy nie uczestniczyłam w lekcjach katechizmu, a tym bardziej – w wykładach z teologii, i na początku wezwania i mojego nawrócenia nie znałam żadnych wspomnianych tutaj teologicznych niuansów. O tych subtelnościach byłam pouczana stopniowo podczas łagodnego prowadzenia przez Ducha Świętego.
Na samym początku tego wezwania byłam zdezorientowana i bardzo wcześnie, gdy ukazał mi się mój anioł, zapytałam go: „Nie rozumiem. Mamy już Biblię, po cóż nam więc te orędzia?”
Mój anioł odpowiedział: „Masz więc wrażenie, że wszystko zostało dane w Biblii?”. Odpowiedziałam: „Tak, to dlatego nie widzę powodu dla tego wszystkiego. Nie widzę w tym nic nowego.”
Wtedy anioł powiedział: „Bóg chce wam dać te orędzia.” Zapytałam: „Czy jest jakiś szczególny powód, żebym to była ja?”
Anioł odpowiedział: „Nie. Bóg kocha was wszystkich. Te orędzia są po prostu wezwaniem i przypomnieniem wam, jakie są wasze źródła” (7.08.1986).
Pewien protestancki duchowny powiedział mi kiedyś, że nie ma żadnego powodu, aby Bóg chciał do nas mówić teraz, gdy mamy Biblię. Zmieszana powiedziałam do Chrystusa: „Panie, duchowni odmawiają słuchania czy uwierzenia, że Ty możesz w ten sposób się objawiać, poprzez mnie. Mówią, że Ty, Jezus, przyniosłeś nam całą Prawdę i że oni niczego innego nie potrzebują jak tylko Pismo Święte. Innymi słowy, według nich, wszystkie te Dzieła są fałszywe.”
Oto odpowiedź Chrystusa:
„Powiedziałem wam wszystkim, że Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w Moim Imieniu, wszystkiego was nauczy i przypomni wszystko, co wam powiedziałem. Nie daję wam żadnej nowej nauki. Przypominam wam jedynie Prawdę, prowadząc do pełnej Prawdy tych wszystkich, którzy się zagubili.
Ja, Pan, zadbam o to, abyście dzięki poruszeniu tymi Przypomnieniami czuwali i Mój Święty Duch, Pocieszyciel, zawsze będzie wśród was jako Przypomnienie Mojego Słowa. Nie dziwcie się więc, kiedy Mój Święty Duch mówi do was. Te przypomnienia są wam dawane z Mojej Łaski, by was nawrócić i przypomnieć Moje Drogi.” (20.12.1988)
W innym fragmencie, 11 lat później, nasz Pan poprosił mnie o napisanie:
„Wszystkie te przesłania pochodzą z Góry i są natchnione przeze Mnie. Można ich używać z korzyścią dla pouczenia i dla odparcia błędu. Można się nimi posługiwać dla pokierowania Kościołem w stronę Jedności i dla pokierowania życiem ludzi, dla pouczenia ich o tym, że mają być świętymi. Otrzymujesz je dla lepszego wyjaśnienia Objawienia, jakie zostało wam dane. Są niewyczerpanym źródłem zdumiewającej łaski dla was wszystkich, aby was wszystkich odnowić.” (30.07.1999)
Wierzę, że jest tylko jedno Objawienie, i nigdy niczego przeciwnego nie mówiłam ani nie znajdziecie tego w tekstach orędzi. Nie oczekuję też tego, by czytelnicy „Prawdziwego Życia w Bogu” uznali orędzia za ważniejsze od Pisma Świętego. Jestem pewna, że nic w książkach „Prawdziwe Życie w Bogu” nie może nakłaniać do innego myślenia moich słuchaczy lub czytelników. Kiedy daję świadectwo, cały czas cytuję liczne fragmenty Pisma Świętego, czasem nawet częściej niż same orędzia.
W sposób jasny i stały orędzia nakłaniają do skoncentrowania się na Piśmie Świętym i do życia według przekazywanej w nim prawdy. Są one aktualizacją i przypomnieniem jednego i jedynego Objawienia w Chrystusie, zawartego w Piśmie Świętym i w Tradycji, przekazywanego przez Kościół, są jedynie skierowaniem ku temu Objawieniu. Zapiski te nigdy nie prowadziły czytelników do stawiania orędzia ponad Biblią, a ich świadectwa ukazują, że pomogły im lepiej zrozumieć Słowo Boże. Wiemy jednak, że Bóg może nam przypomnieć Swe Święte Słowo, kiedy wie, że jest to konieczne dla korzyści Kościoła. Łaski tego rodzaju – bo to są łaski – rozjaśniają lub uwypuklają jakąś prawdę już znaną, umożliwiając jej lepsze zrozumienie.
Można się zastanawiać, dlaczego Bóg wybrał do otrzymania „przypomnienia Jego Słowa” kogoś tak ograniczonego i niegodnego, nie mającego żadnej orientacji w sprawach Kościoła i nie interesującego się nim w ogóle, kogoś, kto nigdy nie pragnął Boga. Czyż kapłani i teologowie nie są do tego wezwani? Tak, uważam, że są do tego powołani. Nigdy w żaden sposób nie zamierzałam konkurować z kapłanami i z teologami, wezwanymi przez Boga do wypełnienia swoich zadań. Jednak jestem przekonana, że Bóg powołał mnie naprawdę, w nieoczekiwany sposób Swoim bezpośrednim działaniem.
Niedawno dowiedziałam się, że Sobór Watykański II podkreślił wagę tego, by świeccy uczestniczyli w rozszerzaniu Dobrej Nowiny przez różne dary, jakich Bóg udzielił swemu Kościołowi. W Lumen Gentium Sobór jasno stwierdza, że świeccy uczestniczą w prorockiej misji Chrystusa, gdyż Zbawiciel „pełni swe prorocze zadanie aż do pełnego objawienia się chwały – nie tylko przez hierarchię, która naucza w Jego imieniu i Jego władzą, ale także przez świeckich, których po to ustanowił świadkami oraz wyposażył w zmysł wiary i łaskę słowa” (KK 35).
Zatem każda osoba świecka ma do odegrania rolę w służbie Ewangelii – według charyzmatu, jakiego Bóg jej udzielił. Dzięki otrzymanym darom każdy jest bezpośrednio świadkiem i żywym narzędziem misji samego Kościoła, „według miary, jaka jest mu udzielona przez Chrystusa” (por. Ef 4,7).
W wielu dziełach z dziedziny katolickiej teologii fundamentalnej istnieje rozróżnienie między Objawieniem, będącym dla nas wyłącznie przedmiotem refleksji (Objawienie pisane z dużej litery), oraz objawieniem stanowiącym nasze osobiste doświadczenie (objawienie pisane z małej litery lub objawienia, w liczbie mnogiej). Kiedy mówię o moim skromnym doświadczeniu jako o „objawieniu”, mam na myśli objawienie pisane z małej litery, czyli takie, które jest osobistym doświadczeniem.
Nie rozumiem mojego doświadczenia jako objawienia doktrynalnego, które w jakiś sposób chciałoby konkurować z Objawieniem. Tak samo jak inne „objawienia prywatne” lub „objawienia prorockie” moje dzieło niczego nie dodaje do Depozytu Wiary. Wezwanie, jakie Bóg do mnie skierował, ma na celu ukazać pełnię prawdy Depozytu Wiary, aby w nią głębiej wejść i według niej żyć.
Konstytucja Dei Verbum Soboru Watykańskiego II jasno określiła, że Objawienie publiczne jest pełne i doskonałe i że „nie należy się już spodziewać żadnego nowego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego Jezusa Chrystusa” (KO 4). Jednak Dei Verbum równie jasno stwierdza, że lud Boży stale potrzebuje pogłębiania tej prawdy: „Tradycja ta, wywodząca się od Apostołów, rozwija się w Kościele pod opieką Ducha Świętego. Wzrasta bowiem zrozumienie tak rzeczy, jak słów przekazywanych, już to dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych, którzy je rozważają w sercu swoim (por. Łk 2,19 i 51), już też dzięki głębokiemu, doświadczalnemu pojmowaniu spraw duchowych, już znowu dzięki nauczaniu tych, którzy wraz z sukcesją biskupią otrzymali niezawodny charyzmat prawdy. Albowiem Kościół z biegiem wieków dąży stale do pełni prawdy Bożej, aż wypełnią się w nim słowa Boże.” (KO 8).
Jego Eminencja, kard. Józef Ratzinger, wypowiedział się bardzo jasno o relacji pomiędzy chrześcijańskim proroctwem a Objawieniem, stwierdzając, iż teza – według której proroctwo miałoby się zakończyć wraz z kontemplowaniem Objawienia w Chrystusie – ujawnia niewłaściwe rozumienie. Stanowisko to wyraził w wywiadzie o chrześcijańskim proroctwie i ponownie w komentarzu do dokumentu ujawniającego trzecią tajemnicę fatimską. Pozwalam sobie zacytować dosłownie jego wywiad:
„Objawienie to w istocie Bóg, który daje nam Siebie, który z nami współtworzy historię, który nas jednoczy i nas gromadzi; to wydarzenie spotkania, które posiada w sobie również wymiar komunikacyjny i strukturę poznawczą: wymiar, który ma implikacje w porządku poznania prawdy i Objawienia. To w swoim sensie właściwym oznacza, że Objawienie osiągnęło swój cel wraz z Chrystusem, gdyż, według pięknego wyrażenia św. Jana od Krzyża, kiedy Bóg wypowiedział się osobiście, nie ma już nic do dodania. Nie można powiedzieć nic więcej niż Logos. On zaś jest pośrodku nas w sposób całkowity i Bóg nie może nam dać ani powiedzieć nic większego niż On Sam. To jednak, że ta pełnia Bożego daru z Siebie, a mianowicie, że On, Logos, jest obecny w ciele, oznacza też, że my musimy nadal przenikać tę Tajemnicę. I to łączy się ze strukturą nadziei. Przyjście Chrystusa jest początkiem coraz głębszego poznawania i stopniowego odkrywania tego, co jest dane w Logosie. Jest to więc nowy środek wprowadzania człowieka w całą prawdę, która się ofiarowuje, jak stwierdza Jezus w Ewangelii św. Jana, kiedy mówi o zstąpieniu Ducha Świętego. Uważam, że chrystologia pneumatyczna zawarta w mowie pożegnalnej Jezusa jest bardzo ważna dla naszego tematu. Chrystus wyjaśnia bowiem, że Jego przyjście w ciele jest jedynie pierwszym krokiem. Rzeczywiste przyjście Chrystusa dokonuje się w miarę, jak On – już nie związany z jakimś konkretnym miejscem przez ciało ograniczone przestrzenią – przychodzi w Duchu do wszystkich jako Zmartwychwstały i sprawia, że wnikanie w prawdę nabiera coraz większej głębi. Dla mnie osobiście jasne jest, że – właśnie wtedy, gdy ta chrystologia pneumatyczna determinuje czas Kościoła czyli czas, w którym Chrystus przychodzi do nas w Duchu – element prorocki jako pierwiastek nadziei i przypomnienia nie może oczywiście być nieobecny lub zniknąć” (30 JOURS dans l’Eglise et dans le monde, styczeń 1999, str. 6768).
W żaden sposób nie roszczę sobie pretensji do tego, by moje pisma posiadały status lub autorytet zbliżony do Pisma Świętego. Biblia jest natchniona w sposób nieomylny. Wierzę jednak pokornie, że Pan mnie dotknął przez bezpośrednie działanie w mojej duszy, abym pracowała z Nim, i pomaga mi, kiedy jestem wezwana do pisania. Nie jest to jednak natchnienie w takim samym znaczeniu jak w przypadku Pisma Świętego i jego rezultatem nie jest nieomylność. To jednak wcale nie oznacza, że w moich pismach muszą się znajdować błędy doktrynalne. Jestem pewna, że ich nie ma.
W swojej książce „Chcę widzieć Boga” ojciec Maria Eugeniusz przypomina nam, jak Bóg może się dostosować do duszy: „To bezpośrednie Boże działanie, zasadzając się na człowieku, którym się posługuje, dostosowuje się cudownie do warunków życia psychologicznego duszy. To dostosowanie Boże powinno być podkreślone jako ważna cecha Jego interwencji. Bóg, który się zgadza mówić językiem ludzkich znaków, aby nam udzielić Swego światła, posuwa tę uległość aż do dostosowania się do naszych temperamentów i do naszych szczególnych potrzeb w wyborze tych znaków, aby nas w sposób bardziej pewny dosięgnąć. Do wiary, która zachowała swą czystość i swą prostotę, będzie mówił przez znaki zewnętrzne i promienne, które ją poruszą. Dla wiary, którą racjonalizm uczynił ostrożną i krytyczną, będzie miał język bardziej intelektualny.”
Kardynał Ratzinger powiedział, że „przetwarzanie na słowa i obrazy kontaktu wewnętrznego z Bogiem, nawet w przypadku autentycznej mistyki, zależy zawsze od możliwości ludzkiej duszy i jej ograniczeń.”
Jeśli chodzi o mnie to doświadczam Słowa Bożego bez wysiłku, inaczej mówiąc: w żaden sposób tego nie wymuszam. Ono po prostu przychodzi. Otrzymuję te przesłania (wewnętrzne słowa) w dwóch postaciach. Chciałabym zaznaczyć, że nie zamierzam tu w żaden sposób twierdzić, iż wiem doskonale, jak wyrazić to zjawisko i jak Bóg może czynić takie rzeczy. Następujące wyjaśnienie jest najlepsze, jakie mogę dać:
1. (Pierwszy sposób:) za pośrednictwem wewnętrznych słów, czyli lokucji. Słyszane przeze mnie słowa są rzeczywiste – o wiele wyraźniejsze, niż gdybym je słyszała uszami. Jedno słowo może zawierać ogrom znaczeń, trudnych do szybkiego przetłumaczenia na język ludzki. Słowa lub boskie pouczenia dawane mi dla kształcenia nie są udzielane w taki sposób, w jaki dokonuje się szkolne nauczanie. Ono bowiem – zwykle z powodu ograniczonego czasu – nie zawiera nieraz pełnego wyjaśnienia, może ulec zapomnieniu, z powodu ludzkiej ułomności, lub może nie być wcale zrozumiane. Słowa lub pouczenia Boże natomiast są udzielane w takim czasie i wyryte w duchu w taki sposób, że trudno je zapomnieć. Rozszerzane przez nie światło jest ogromne, promieniuje z wielką siłą wszędzie, dając w jednej chwili bogactwo poznania o wiele większe niż samo słowo. Dawane słowo podobne jest do szerokiej rzeki, rozdzielającej się na inne odnogi, które prowadzą wszędzie, w różne miejsca, wypływając jednak z jednej rzeki. Każde normalne nauczanie w szkole wymagałoby ode mnie całych miesięcy, aby się czegoś nauczyć.
Kiedy doznaję tego tak silnego doświadczenia słów, mam równocześnie świadomość, że forma pisana i sposób, w jaki mam wyrazić te słowa, zawsze zależą od ograniczonych możliwości mojego języka i form wyrazu.
2. (Drugi sposób:) otrzymuję słowa Boże przez światło zrozumienia w moim umyśle, choć nie jest wypowiadane żadne słowo. To tak jakby Bóg przekazywał swą myśl mojej myśli. Wiem od razu, co Bóg chce lub co chciałby powiedzieć. Wtedy muszę zapisać to „nie wyrażone orędzie” tak dobrze, jak potrafię, dobierając własne słowa. Tutaj, w Rzymie, dowiedziałam się, że czasem św. Brygida Szwedzka pisała swe przesłania w podobny sposób.
Dlaczego Pan wybiera tę szczególną formę zapisywania orędzi, przez ujmowanie mojej dłoni? Tego naprawdę nie wiem. Kiedy pytałam Go o powody, Pan odpowiedział tylko: „bo taki sposób mi się podoba”. Nie wiem więc, dlaczego tak się dzieje. Chciałabym jednak dodać, że niektórzy teolodzy, będący zarazem grafologami, badali te pisma i określili je jako „hieratyczne”, opisując wiele zasadniczych różnic zachodzących między sposobem, w jaki ja piszę, a tak zwanym pismem automatycznym.
Później dowiedziałam się, że znani mistycy, tacy jak św. Teresa z Avila, doświadczali uniesienia ciała (lewitacji), a czasem – części ciała. Sądzę, że w moim przypadku chodzi o rodzaj łagodnego uniesienia mojej dłoni. Ufam też, że Pan ma z tym związane jakieś szczególne zamiary.

PYTANIE 2:
Moja relacja jako prawosławnej
do Kościoła rzymskokatolickiego

Należy Pani do Kościoła prawosławnego i napomina Pani często kapłanów i biskupów tego wyznania do uznania Papieża i do zawarcia pokoju z Kościołem rzymskim. Dlatego też, niestety, nie jest Pani przyjmowana w niektórych krajach Pani wyznania. Dlaczego podejmuje Pani taką misję? Jakie ma Pani pojęcie o biskupie Rzymu i jaką widzi Pani przyszłość dot. jedności chrześcijan?
Czytając Pani dzieła, ma się czasem wrażenie, że stawia się Pani ponad obydwoma Kościołami, nie angażując się w żadnym z nich. Na przykład wydaje się, że przyjmuje Pani Komunię św. w obydwu Kościołach, katolickim i prawosławnym, lecz w Pani statusie małżeńskim zachowuje Pani zasadę oikonomea. Jak już wspomniałem, tych uwag nie należy rozumieć jako nagany odnoszącej się do Pani osoby. Nie mamy absolutnie prawa osądzać Pani sumienia, lecz rozumie Pani naszą troskę o katolików, którzy idą za Panią i mogliby te postawy zinterpretować w sposób relatywistyczny i doznać pokusy lekceważenia dyscypliny swego Kościoła.

Motywacja dla podjęcia
dzieła zjednoczenia

Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała odwagę lub zapał stawić czoła prawosławiu, aby je doprowadzić do zrozumienia pojednania, jakiego Pan od nich pragnie, gdybym nie doświadczała Jego Obecności. Nie zniosłabym też sprzeciwów, krytyk i prześladowań, jakich doświadczyłam z ich powodu.
Na samym początku Bożej interwencji byłam całkowicie zbita z tropu i obawiałam się, że jestem zwodzona. Ta niepewność była naprawdę największym krzyżem, gdyż nigdy w swoim życiu nie słyszałam, że Bóg może mówić do ludzi. Nie znałam też nikogo, kogo mogłabym o to zapytać. Z tego powodu usiłowałam odrzucić to zjawisko, lecz to doświadczenie mnie nie opuszczało. Później, w miarę upływu czasu, upewniłam się i nabrałam ufności, że to wszystko jest wyłącznie dziełem Boga, gdyż zaczęłam dostrzegać w tym Jego Rękę. Dlatego właśnie porzuciłam lęk przed sprzeciwami i krytykami. Pomimo mojej niewystarczalności całkowicie zaufałam naszemu Panu, wiedząc, że On dopełni tego, czego mi brak, i że Jego dzieło zawsze zostanie uwieńczone chwałą.
Nie jest łatwo podchodzić do kapłanów, zakonników i biskupów prawosławnych, aby uznali Papieża i aby szczerze pojednali się z Kościołem rzymskim. Powiedział mi to Pan w jednym z orędzi. To tak, jakby się chciało płynąć pod silny prąd. Widziałam jednak, jak Pan cierpi z powodu naszego podzielenia, nie mogłam więc odmówić Mu spełnienia Jego prośby, kiedy mnie prosił o niesienie tego krzyża. Przyjęłam zatem tę misję, choć przechodziłam (i nadal przechodzę) przez wiele doświadczeń.
Na zadane mi pytanie: „Dlaczego podejmuje Pani tę misję?”, moja odpowiedź jest następująca: ponieważ zostałam wezwana przez Boga. Uwierzyłam i odpowiedziałam Mu. Chcę spełnić wolę Bożą.
Jedno z pierwszych słów Chrystusa było: „Czyj dom jest ważniejszy: twój dom czy Mój Dom?” Odpowiedziałam: „Twój Dom, Panie”. On mi powiedział: „Ożyw Mój Dom, upiększ Mój Dom i zjednocz go.” (23.04.1987)
Niektórzy greccy hierarchowie prawosławni odrzucają mnie całkowicie, jedni dlatego, że mi nie wierzą,3 inni – ponieważ jestem kobietą, a jeszcze inni – z powodu przekonania, że jako kobiecie nie wolno mi mówić. Niektórzy mnisi nie dowierzają mi mówiąc, że jestem z pewnością koniem trojańskim wysłanym i opłaconym przez Papieża lub nawet unitką. Wielu nie chce słuchać o żadnym pojednaniu czy ekumenizmie. Mają mnie za heretyczkę, gdyż modlę się z katolikami rzymskimi. Uważają to za stawianie siebie ponad Kościołami, bez przynależności do któregokolwiek z nich. Jednak ja w pełni i całkowicie należę do mojego Kościoła. Nie jest ani herezją, ani grzechem życie na sposób ekumeniczny przez modlitwę wspólną z innymi chrześcijanami, dla przyczyniania się do zjednoczenia.
Według naszego Pana, w orędziach, kluczem do jedności jest pokora i miłość. Jednak wielu ludzi Kościoła nie posiada tego klucza. Wielu prawosławnych greckich – począwszy od świeckich i zwykłych kapłanów aż po mnichów żyjących w klasztorach na odludziu – uważa Kościół katolicki za heretycki i niebezpieczny. Tego uczy się ich od urodzenia, choć jest to fałszywe. Uważam jednak, że ich zaciętość może ustąpić przez metanoję i moc Ducha Świętego, który każe im się ugiąć, oraz dzięki modlitwie wiernych. Gromadząc się, prosimy Boga o tę przemianę serc.
Nie chodzi jednak o to, by tylko oni się ugięli. Każdy musi się ugiąć w pokorze i miłości. Ludzie żyjący w każdym Kościele muszą chcieć umrzeć dla własnego „ja” i dla swej zaciętości. Wtedy, dzięki temu aktowi pokory i posłuszeństwa prawdzie, Obecność Chrystusa w nich rozbłyśnie. Wierzę, że dzięki temu aktowi pokory przeszłe i obecne słabości Kościołów zostaną wymazane i nastanie jedność.
Nigdy nie straciłam nadziei na zbliżenie się prawosławnych i dlatego właśnie wciąż powracam do nich, aby im dać moje świadectwo. Daję im świadectwo, przypominając słowa naszego Pana: „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,21).
Pomimo przeszkód powstało w Atenach i na Rodos kilka grup ekumenicznej modlitwy, do których przyłączyli się też kapłani prawosławni. Wszystkie te grupy modlitewne zaczęły od odmawiania Różańca, a potem: innych modlitw. Tak więc nie spotkałam się wyłącznie z odrzuceniem ze strony hierarchii prawosławnej. Pan dał mi wielu przyjaciół należących do duchowieństwa greckoprawosławnego.

Biskup Rzymu

Otrzymałam od naszego Pana wewnętrzną wizję trzech żelaznych prętów, symbolizujących trzy zasadnicze odłamy chrześcijaństwa: chrześcijan katolików, prawosławnych i protestantów. Pan wzywa ich do ugięcia głów, aby mogło dokonać się zbliżenie. Muszą się pochylić, aby się spotkać.
Fragment ten mówi o tym, co jest konieczne do osiągnięcia jedności, za którą tęskni Pan, jak dał temu wyraz w modlitwie skierowanej do Swego Ojca: „aby stanowili jedno”. Nie ma tu jednak mowy o jedności na poziomie ontologicznym, która miałaby wymagać zatarcia różnic między poszczególnymi wspólnotami chrześcijańskimi nawet w tym, co stanowi w nich prawdę powierzoną przez Chrystusa Swemu Kościołowi. Nie jest prawdziwy zarzut, jakobym miała utrzymywać, iż wezwanie do pokory wobec siebie bracichrześcijan zawiera w sobie ideę panchrześcijańskiej jedności, która miałaby zostać osiągnięta przez kupczenie prawdą (na wzór handlarza, który sprzedaje i kupuje), prowadzące do jej ujednolicenia i zrelatywizowania. Przeciwnie, często mówiłam o tym, jak ważna jest wierność prawdzie.
Samo orędzie – bardziej jeszcze niż moje słowne wypowiedzi – nie jest niczym innym jak wezwaniem do życia prawdą Ewangelii, do trwania przy jedynym Objawieniu Chrystusa, jak to już zostało powiedziane powyżej. Orędzia wielokrotnie ostrzegają przed postawą przeciwną. „Fałszywy ekumenizm” został w nich przedstawiony jako koń trojański, który ma na celu wprowadzenie pozbawionego życia obrazu Chrystusa: „Ta obrzydliwa podobizna o nieharmonijnych kolorach, ten obraz, który ci kupcy próbują wam dać do uczczenia i naśladowania, to nie jestem Ja. Ten obraz stanowi wytwór zepsutej ludzkiej przebiegłości, zmierzający do zniszczenia pojęcia Mojej Świętości i Mojego Bóstwa. To fałszywy ekumenizm, wyzwanie wobec wszystkiego, co święte. Cierpię z powodu grzechów tych kupców.” (22.10.1990)
Wiele orędzi mówiących o jedności łączy ze sobą dwa witalne aspekty ekumenizmu: postawę duchową – polegającą na pokorze i miłości wobec innych chrześcijan – z bezkompromisowym poszukiwaniem prawdy Chrystusowej. Przykładem może być fragment, w którym Dziewica Maryja mówi o strukturach jedności: „Królestwo Boże nie polega na samym wypowiadaniu słów ustami. Królestwo Boże to miłość, pokój, jedność i wiara w sercach; to Kościół Pana, zjednoczony w Jeden Jedyny we wnętrzu waszych serc. Klucze Jedności to Miłość i Pokora. Jezus nigdy was nie nakłaniał do podzielenia się. On nie pragnął rozbicia Swego Kościoła.” (23.09.1991)
Później, tego samego dnia, Jezus mówi o strzeżeniu prawdy: „Broń Prawdy zawsze, aż do śmierci. Od czasu do czasu staniesz się przedmiotem dotkliwej krytyki, ale zezwolę na nią tylko w takim stopniu, jaki wystarczy, by twoja dusza pozostała czysta i uległa.” (Temat ten powraca w innych orędziach, np. 5.6.1992; 25.9.1997; 22.6.1998).
Uczestniczyłam w różnych spotkaniach z katolickim duchowieństwem w USA, w Holandii, a szczególnie w Szwajcarii, gdzie panuje liberalizm i silne nastawienie antypapieskie. To ja musiałam bronić Stolicy Piotrowej i wyjaśnić, jak tylko potrafiłam najlepiej, jej znaczenie – posługując się mocnymi orędziami danymi przez Chrystusa – oraz ukazać im, jaki zamęt panuje w ich umysłach. Na koniec wielu kapłanów przyszło mi powiedzieć, jak bardzo cenili sobie wyjaśnienia. Było jednak dwóch takich, którzy się z tym nie zgadzali i stwierdzili, że jestem bardziej katolicka niż katolicy.
Oprócz fragmentów dotyczących jedności pomiędzy Kościołami istnieje również wiele innych orędzi, skierowanych szczególnie do licznych kapłanów katolickich, którzy buntują się przeciw Papieżowi. Pragną one skłonić ich do okazywania mu wierności.
Oto jeden przykład:
„Ja, Pan, nie chcę żadnego podziału w Moim Kościele. Dla Mnie zjednoczycie się i pod Moim Imieniem będziecie Mnie kochać. Idźcie za Mną i świadczcie o Mnie. Będziecie się wzajemnie miłować, jak Ja was kocham. Zjednoczycie się i staniecie się już tylko jedną owczarnią pod jednym Pasterzem. Jak wiecie o tym wszyscy, wybrałem Piotra i jemu powierzyłem władzę. Jak o tym wszyscy wiecie, dałem mu klucze królestwa niebieskiego.4 Prosiłem Piotra o to, by pasł Moje baranki i Moje owieczki i aby ich strzegł. Ta władza została dana przeze Mnie. Nie chciałem, abyście wy zmieniali Moją wolę.” (19.03.1988)
Inne orędzie, mówiące o przyszłości jedności, porusza ten temat jeszcze wyraźniej:
„Włożę wtedy w rękę Piotra żelazne berło, którym będzie bronił Moje owieczki. Tym zaś, którzy nie wiedzą i zadają sobie pytanie: „Dlaczego powinniśmy mieć przewodnika?”, mówię: Czy kiedykolwiek widzieliście lub słyszeliście o owczarni bez pasterza? Ja jestem waszym Boskim Pasterzem i wybrałem Piotra, aby strzegł Moich baranków aż do Mojego Powrotu. Nałożyłem na niego tę odpowiedzialność. Po co więc wszystkie te kłótnie? Po co te wszystkie próżne dyskusje? Tym zaś wszystkim, którzy nie znają jeszcze Moich Słów, mówię, aby przeczytali je w Pismach. Znajdują się w świadectwie Jana, Mojego Ucznia. Zjednoczę Mój Kościół i otoczę was Moimi Ramionami w jednej owczarni, bo dziś, rozwijając zbyt wiele wspólnot, jesteście wszyscy rozproszeni w grupach, podzieleni. Rozczłonkowaliście Moje Ciało, a tak NIE MOŻE BYĆ! Wszystkich was zjednoczę...” (16.05.1988)
Inne przesłania mówią o Papieżu jako o Namiestniku Chrystusa lub Namiestniku Kościoła. Oto przykład:
„Módlcie się za cały Kościół, bądźcie kadzidłem Mego Kościoła. Rozumiem przez to, że będziecie się modlić za tych wszystkich, którzy głoszą Moje Słowo: za Namiestnika, który Mnie reprezentuje; za apostołów i proroków dzisiejszych czasów, zarówno za kapłanów, osoby zakonne jak i świeckich, aby gotowi byli zrozumieć, że wy wszyscy, których wymieniłem, jesteście częścią Jednego Ciała, Mojego Ciała” (10.1.1990). Inne orędzia: 1.6.1989, 2.3.1990, 10.10.1990, 18.3.1991, 20.4.1993, 20.12.1993, 15.4.1996, 22.10.1996, 20.12. 96.
Teksty orędzi nie zawierają żadnej wzmianki o roli Piotra w odniesieniu do patriarchatów, dlatego nie mogę o tym nic powiedzieć. Wiem jednak, że sam Papież, w swej encyklice Ut unum sint, otwiera dyskusję (dotyczącą tej kwestii) w następujący sposób: „Jest jednak faktem znamiennym i pocieszającym, że kwestia prymatu Biskupa Rzymu stała się obecnie przedmiotem studiów, już podjętych lub planowanych, podobnie jak znamienne i pocieszające jest to, iż kwestia ta pojawia się jako zasadniczy temat nie tylko w dialogach teologicznych, które Kościół katolicki prowadzi z innymi Kościołami i Wspólnotami kościelnymi, ale również na szerszym forum całego ruchu ekumenicznego.
Niedawno uczestnicy piątego światowego zgromadzenia Komisji Wiara i Ustrój, powołanej przez Ekumeniczną Radę Kościołów, które odbyło się w Santiago de Compostela, zalecili, aby „ponownie przestudiowała ona kwestię powszechnej posługi chrześcijańskiej jedności”. Po stuleciach gwałtownych polemik inne Kościoły i Wspólnoty kościelne coraz uważniej przyglądają się w nowym świetle tej posłudze jedności” (Ut unum sint, 89)
Ta sama encyklika potwierdza konieczność zjednoczenia się Wschodu z Zachodem: „W tej perspektywie Kościół katolicki nie pragnie niczego innego, jak tylko pełnej komunii między Wschodem i Zachodem. W dążeniu tym czerpie natchnienie z doświadczenia pierwszego milenium. W tym okresie bowiem „rozwój różnych doświadczeń życia kościelnego nie przeszkadzał temu, że utrzymując wzajemne kontakty, chrześcijanie mogli nadal żywić przekonanie, iż bez względu na to, w jakim Kościele by się znaleźli, są zawsze we własnym domu; ze wszystkich bowiem Kościołów wznosiła się, w przedziwnej różnorodności języków i głosów, pochwała jedynego Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym; wszystkie gromadziły się, by sprawować Eucharystię, stanowiącą serce i wzorzec wspólnoty; nie tylko jej duchowości czy życia moralnego, ale również samej struktury Kościoła, w którym różnorodne posługi i służby są sprawowane pod przewodnictwem Biskupa, następcy Apostołów. Pierwsze sobory są wymownym świadectwem tej trwałej jedności w różnorodności.” (Ut unum sint, 61)
Choć pisma orędzi nie mówią o sprawach strukturalnych dotyczących Wschodu i Zachodu, to jednak znajdują się w nich liczne wzmianki o znaczeniu Kościoła Wschodu. W nowszych orędziach zdecydowane podkreślenie roli Piotra łączy się z ideą odnowy duchowej, która mogłaby być zainspirowana przez Kościół Wschodu. Stąd staje się jeszcze bardziej oczywiste, że Chrystus potrzebuje do oddychania Swoich dwóch płuc, czyli obecności wschodu i zachodu w Kościele: „A ty, Domu na Zachodzie, uświadomiłeś sobie, dzięki światłu Mego Ducha, że ciało potrzebuje dwóch płuc,7 aby w sposób swobodny oddychać, i że Moje Ciało tylko z jednym płucem jest niedoskonałe. Módl się, by Mój ożywiający Duch połączył was razem. Jak bardzo jednak będę musiał przedtem cierpieć.” (27.11.1996)
Inny podobny fragment: „Módl się, aby dom na Wschodzie i dom na Zachodzie połączyły się razem jak dwie ręce, które łączą się w czasie modlitwy: jak dwie ręce podobne do siebie, pełne piękna, kiedy są splecione, wzniesione do Nieba na modlitwie. Niech te dwie ręce należące do tego samego ciała pracują razem, dzieląc się wzajemnie swymi zdolnościami i bogactwami... Niech te dwie Ręce wzniosą się razem... Ach, kiedyż te dwie Ręce Mego Ciała podniosą Mnie wspólnie przy Ołtarzu...” (15.6. 95)
Jeszcze inny fragment mówi o roli Wschodu w połączeniu dwóch domów dla zjednoczenia Ciała Chrystusa: „Chwała zabłyśnie na Wschodnim Brzegu. To dlatego mówię Mojemu Domowi na Zachodzie: zwróć swe oczy na Wschód. Nie płacz gorzko nad odstępstwem i nad zniszczeniem twego Domu. Nie ulegaj panice, ponieważ jutro będziesz jadł i pił razem z Moim kiełkiem na Wschodnim Brzegu. Mój Duch was zjednoczy. Czy nie słyszałaś, że Wschód i Zachód utworzą jedno Królestwo? Czy nie słyszałaś, że Ja mogę ustanowić jedną datę?
Przygotowuję się do wyciągnięcia Mojej Ręki, by wyryć na kawałku drewna te słowa: „Brzeg Zachodni: Dom Piotra i wszystkich, którzy są mu wierni”. Potem na innym kawałku drewna wyryję: „Brzeg Wschodni: Dom Pawła i wszystkich tych, którzy są mu wierni”. A kiedy członkowie tych dwóch Domów zapytają: „Panie, teraz powiedz nam, co zamierzasz uczynić?”, odpowiem im: „Wezmę kawałek drewna, na którym wyryłem imię Pawła oraz wszystkich jemu wiernych, i przyłączę do niego kawałek drewna z imieniem Piotra oraz jego wiernych i zrobię z nich jedną laskę. Z dwóch uczynię jedną laskę i poniosę ją jako jedną. Połączę je razem Moim Nowym Imieniem. To będzie most pomiędzy Zachodem i Wschodem. Moje Święte Imię scali most, abyście przez ten most wymieniali się tym, co posiadacie. Już nie będą sami wyznawać wiary, lecz razem, a Ja będę królować nad nimi wszystkimi.”
To, co zaplanowałem, nadejdzie. Gdyby ludzie mówili ci, córko, że znaki te nie pochodzą ode Mnie, powiedz im: „Nie lękajcie się. Czy nie słyszeliście, że On jest równocześnie Świątynią i Kamieniem Obrazy? Skałą, która może rozbić dwa Domy, lecz i wznieść je jako Jeden Jedyny Dom?” (24.10.1994) I to orędzie w niczym nie umniejsza roli i autorytetu Piotra, lecz podkreśla wagę ponownego zjednoczenia wschodnich i zachodnich części Ciała Chrystusa, aby świat uwierzył.

Przyszłość jedności chrześcijan
Choć orędzie wyraźnie ukazuje prymat Piotra, biskupa Rzymu – znany zarówno w tradycji wschodniej jak i zachodniej – to jednak nie ma w nim mowy o sprawach jurysdykcji. Sądzę, że nie zostałam powołana do wypowiadania się na ten temat, zatem powstrzymuję się od czynienia tego w jakikolwiek sposób.
Celem mojego wezwania – oprócz wpływania na budowanie jedności i umacniania jej struktur wewnętrznych – jest potwierdzanie znaczenia Papieża i branie w obronę Jego Stolicy przed tymi wszystkimi, którzy ośmielają się odmawiać mu posłuszeństwa i buntują się przeciw niemu. Fundamentem jedności jest jedność bazująca na duchowości. Orędzie stanowi wezwanie do jedności zarówno intra nos, jak i extra nos, czyli jest wezwaniem do umacniania dynamiki jedności tak w łonie poszczególnych Kościołów partykularnych, jak i pomiędzy nimi.
Nie wiem, jakie będą przyszłe struktury zjednoczonego Kościoła, gdyż Pan nie mówił mi o tym ani też nie obdarzył mnie żadnym światłem na ten temat. Uważam jednak, że jedność przyjdzie przez duchowość. Mam wrażenie, że podczas różnych ekumenicznych zgromadzeń został mi dany przedsmak łaski przyszłej jedności. I tak na przykład w marcu 2000 r. Pan pozwolił naszym grupom modlitewnym spotkać się w Jego rodzinnym mieście...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl
  • © 2009 Zaopiekuj się moim sercem - zostawiłem je przy tobie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates