KRÓL HENRYK, Tańce muzyka

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

KRÓL HENRYK

        tłum. W. Dulęba

 

Niech się nie waży swatów słać,

któremu brak trzech rzeczy:

szczerego serca, szczodrych rąk

i pełnej złota kiesy.

 

Słuchajcie więc jak Henryk król,

Z samotnej swej alkowy

na łów się wybrał siedem mil,

aż stanął wśród dąbrowy.

 

Jeleni stado przed się gnał

i sarny pośród kniei,

aż najtłuściejszy kozioł padł,

król Henryk go ustrzelił.

 

Do leśnej chaty król go wziął,

by pojeść sobie setnie,

a tu w niewieścich kształtów złe

z podłogi wyszło szpetnie.

 

Wpół objąć jeszcze byś je mógł,

łbem stropu wnet sięgało;

król rzucił mu swój śliczny płaszcz:

O pani, przykryj ciało!

 

A każdy ząb jej był jak pień,

a nos jej niczym obuch

i nic byś nie mógł o niej rzec,

jak że z czarciego rodu.

 

Henryku, królu, daj mi Jeść,

chcę mięsa tutaj, ninie!

A skądże Ja ci mięsa dam

w tej leśnej tu gęstwinie?

 

    Kasztanka swego zabij mi i tutaj mi go przynieś!

 

Kasztanka swego zabił jej,

strapieniem serce ranił;

pożarła wszystko, wątpia,kość,

o mało nie z zębami.

 

Henryku, królu, daj mi Jeść,

chcę mięsa tutaj, ninie!

A skądże Ja ci mięsa dam

w tej leśnej tu gęstwinie?

 

    Swe dobre charty zabij mi i tutaj mi je przynieś!

 

Swe dobre charty zabił jej,

strapieniem serce ranił;

pożarła wszystko, wątpia,kość,

o mało nie z zębami.

 

Henryku, królu, daj mi Jeść,

chcę mięsa tutaj, ninie!

A skądże Ja ci mięsa dam

w tej leśnej tu gęstwinie?

 

    Sokoły bystre zabij mi i tutaj mi je przynieś!

 

Sokoły bystre zabił jej,

strapieniem serce ranił;

pożarła wszystko, wątpia,kość,

o mało nie z piórami.

 

Henryku, królu, daj mi pić,

napoju mi tu przynieś!

A jakiż ja ci napój dam

w tej leśniej tu gęstwinie?

 

    Tę końską skórę zeszyj mi i w niej mi napój przynieś!

 

Skrwawioną skórę zeszył król,

dwie kadzie wlał w nią wina;

łyknęła dobrze raz, i wnet

do kropli je wypiła.

 

Henryku, królu, łoże ściel,

o królu, ściel mi łoże!

Musisz nazrywać wrzosów dość

i na nich się ułożę.

 

Zielonych wrzosów narwał król,

uczynił dla niej łoże,

a potem wziął swój śliczny płaszcz

i na nich go ułożył.

 

    Henryku, królu, szaty zdejm i przy mnie kładź się śmiało!

 

O, Boże broń, król Henryk rzekł,

by kiedyś to się stało,

by takie z piekła rodem złe

koło mnie leżeć miało.

 

    Gdy zeszła noc i słońce już

    świeciło za oknami,

    cudniejsza, niż znał cały świat,

    leżała przy nim pani.

 

    O, jak mi dobrze, mówi król,

    czy długo mi tak będzie?

    A cudna pani rzecze tak:

    Aż twoja śmierć nadejdzie.

 

    Spotkałam wielu panów cnych,

    a każdy mnie udręczył,

    tyś pierwszy rycerz, który tak

    ucieszył moje chęci.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zabił święty Jerzy smoka

W płaszcz z atłasu wytarł miecz.

Czarna zdobi go posoka:

Smocza śmierć - rycerska rzecz.

Odrąbanym skrzydłem gadzim

Mąż opędza się od much;

Dowód tryumfu w sakwę wsadził:

Komplet świeżych smoczych kłów.

 

Święty Jerzy! Święty Jerzy!

Smok bezzębną paszczę szczerzy,

Chociaż już się nic mu nie śni -

Zabić gada los ci każe,

Żebyś trafił na ołtarze,

Ale to nie koniec pieśni!

 

Zasłużoną karmił sławą

Smokobójcę wdzięczny lud

I podziwiał sakwę krwawą,

Z której snuł się smoczy smród.

Rycerz pocił się w purpurach

Wśród koronowanych głów

I nie było trubadura,

Co nie śpiewałby tych słów:

 

Święty Jerzy! Święty Jerzy!

Gadzi zewłok w prochu leży,

Dla robactwa żer i pleśni.

Zabić smoka los ci kazał

Byś się znalazł na ołtarzach,

Ale to nie koniec pieśni!

 

Wszędzie swą postawił stopę,

Wszędzie dowiózł gadzi swąd.

Pokrył świat swym świętym tropem

Aż posiwiał, schudł i zwiądł.

A z rozprutej sakwy ronił

Krok po kroku kieł za kłem

I odrastał smoczy pomiot

Z tryumfu dobra drwiąc nad złem.

 

Święty Jerzy! Święty Jerzy!

Święty sen ci się należy,

Wymęczyli cię współcześni!

Bo uprawiać smokobicie

Łatwiej, niźli walczyć z życiem,

Ale to nie koniec pieśni!

 

 

 

Umarł rycerz, a w Kościele

Rozprawiano parę lat,

Jak podzielić jego szkielet,

Bo relikwii żąda świat.

Smoków się wyraja mrowie,

Za to świętych nigdy dość!

Sprawiedliwie! - ktoś podpowie:

Mit za mit! I kość za kość!

 

Święty Jerzy! Święty Jerzy!

Liczą kości buchalterzy

Ile w nich się wiary zmieści -

Niepisany sen twym szczątkom,

Musisz zacząć od początku

I nie będzie końca pieśni...

Jacek Kaczmarski

15.8.1997

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Idąc samotnie pustym ugorem,

słyszałem kruków smutną rozmowę.

Słyszałem kruków rozmowę smutną.

Tak do jednego drugi powiada:

gdzie to będziemy dzisiaj obiadać?

Gdzie będziemy dziś obiadać.

 

 

Tam za tą łączką, za tym strumykiem,

leży od wczoraj zabity rycerz.

Leży od wczoraj rycerz zabity.

I nie wie nikt, ze leży wśród pola,

prócz jego pani, psa i sokoła.

Jego pani, psa i sokoła.

 

 

Pies jego łowić poszedł na błonie,

sokół za ptactwem po lasach goni.

Sokół za ptactwem goni po lesie.

Pani nowego ma przyjaciela,

możemy, bracie, brać się do dzieła.

Bracie brać się do dzieła.

 

 

Ty mu do szyji białej przyskoczysz,

a ja wykole niebieskie oczy.

A ja wykole oczy niebieskie

Pękami jego złocistych włosów

możemy gniazdo utkać przed wiosną.

Gniazdo utkać przed wiosną.

 

 

Wielu żałośnie za nim poziera,

ale nikt nie wie, gdzie się podziewa

Ale nikt nie wie, gdzie się podziewa

Gdy tylko szkielet zostanie biały,

Już tylko wichry będą tu łkały.

Tylko wichty będą tu łkały

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl
  • © 2009 Zaopiekuj się moim sercem - zostawiłem je przy tobie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates